Legenda o ucieczce z wieży



(1850)
Rozalia Saulson
"Warmbrunn i okolice jego..."
Przewodnik po Cieplicach Śląskich Zdroju i Karkonoszach z 1850 r.


Więzień.

Niegdyś więziono na tym zamku rycerza, którego przewinień nikt nie wiedział, domyślano się jednak że niewielkie, bo Pan Kynastu był niesprawiedliwy i okrutny.
Daremnie żona więźnia rzuca się do nóg tyrana, daremne prośby, nic serca jego nie wzruszy, wreszcie nie mogąc się nawet dobłagać widzenia się z mężem, uzyskała zezwolenie przesłania jemu bochenka chleba. Jakże śmiesznem to żądanie dozorcy więzienia się zdawało! wszakże jego pieczy powierzonym na chlebie i wodzie nie zbywało. Lecz któż zdumienie opisze, gdy wkrótce więzienie znalazł próżne. Dobra żona w chlebie mężowi pilnik i sznur mocny przesłała.





(1946 r.)
Józef Sykulski
"Piastowski zamek Chojnasty koło Jeleniej Góry"


O więźniu w zamku Chojnastym.

Kiedy oglądamy zamek, spostrzegamy w wieży zakratowane okno z wyłamanymi częściowo kratami. Z oknem tym związana jest legenda, przedstawiająca wielką miłość kobiety do swego męża.
Krzysztof Schaffgotsch, jeden z właścicieli zamku, uwięził w 1490 r. Marcina Nandzika z Rybnicy za to, że ten stale uświadamiał wieśniaków o zagrażającej ich interesom kolonizacji niemieckiej. Nie pomogły starania żony Nandzika, jego przyjaciół i rodziny - Schaffgotsch oświadczył, że więźnia nie uwolni. Jednak tęn stale żył w nadziei, że niezadlugo wydostanie się na wolność.
Miał on bardzo kochającą go żonę, która szukała wszystkich sposobów, aby uwolnić swego męża z więzienia. Na próżno jednak chodziła kilkakrotnie do pana zamku, na próżno usiłowała przekupić straże. Wreszcie raz jeszcze postanowiła spróbować szczęścia. Wzięła ze sobą trochę żywności, aby, w razie niepowodzenia jej akcji o uwolnienie jej męża, bodaj żywność doszła do rąk jej męża, o którym wiedziała, że jest morzony głodem. Schaffgotsch ani chciał słyszeć o uwolnieniu jej męża i podaniu mu żywności. Żona Nandzika odeszła i tym razem od niego z niczym.
Jej los i los jej męża wzruszył jednakże jednego ze strażników, który, wbrew wyraźnym zakazom swego pana, zgodził się dostarczyć więźniowi bochenek chleba. Skoro ten dostał go do swych rąk i rozłamał, z radością stwierdził, że w chlebie znajduje się ostry pilnik. Zrozumiał intencję swej żony i szybko zabrał się do dzieła. Przepiłowanie kraty trwało kilka nocy. Wreszcie więźniowi udało się odchylić ją tak, że zrobionym otworem mógł się łatwo wydostać na zewnątrz.
Kiedy na świecie panowały wielkie ciemności, więzień ryzykując swe życie wyskoczył z okna, a choć potłukł się mocno na ostrych skałach, dotarł do stóp góry, gdzie czekała nań wierna małżonka, a z nią dwa konie, na których pojechali do wolności...



(1952)
Tadeusz Steć
"Zamek Chojnik"


Legenda o więźniu w wieży.

U szczytu zamkowej wieży znajduje się duże okno, w którym jest wyłamanych kilka krat. Stare podanie łączy wyłamane kraty na zamku z panowaniem Krzysztofa Schaffgotscha, słynnego z okrucieństwa. Za jego czasów za byle uchybienie na poddanych spadały chłosty i kary a pręgierz stale ociekał krwią i łzami katowanych ludzi. Jeden z polskich poddanych hrabiego, nazwiskiem Nandzik, naraził się czymś dumnemu magnatowi. Został on uwięziony w lochu wieży, a ponieważ nie tylko nie upokorzył się przed panem, lecz hardo domagał się sprawiedliwości, okrutny satrapa skazał go na karę głodowej śmierci. Na próżno żona Nandzika błagała o widzenie z mężem. Bezwzględny pan zezwolił jej tylko na przesłanie skazanemu ostatniego posiłku w postaci bochenka chleba. Gdy więzień rozłamał otrzymany chleb, znalazł w nim mocny sznur i kilka niezbędnych narzędzi, które umożliwiły mu wydostanie się z dna lochu do górnego okna wieży. Los sprzyjał więźniowi. W nocy wybuchła burza i wśród huku piorunów Nandzik mógł, wyłamawszy kraty, spuścić się po murze i niepostrzeżenie umknąć z zamku, ratując się w ten sposób od strasznej głodowej śmierci.





(1990)
Jerzy Czajka
"Zamek Chojnik"


O ucieczce z wieży.

Rycerz Nandzik nazwał grabieżcą i ciemiężycielem poddanych, grafa Krzysztofa Schaffgotscha. Obrażony tym pan na Chojniku poprzysiągł Nandzikowi zemstę. Rozkazał ująć śmiałka, osadzić w baszcie i nie uwolnić żywego.
Daremnie żona nieszczęśnika parokrotnie błagała grafa o litość dla męża. Uzyskała jedynie, zgodę by raz w tygodniu przynosiła Nandzikowi bochen chleba, gdyż graf nie zamierzał karmić więźnia. Liczył przy tym, że przy tak skromnym pożywieniu męczarnie pozbawionego wolności rycerza będą o wiele dłuższe.
Niewiasta kornie podziękowała, a nazajutrz zjawiła się z wielkim bochnem chleba, w którym ukryła pilnik i linę.
Pewnej burzliwej nocy, więzień przepiłował okienną kratę celi, zjechał po linie z baszty, przeszedł mur zewnętrzny i ucickł.
Do dnia dzisiejszego w jednym z okien baszty widać wyłamaną kratę.



Aktualizacja: 2008-04-27