Legenda o pięknej księżnie i paziu



(1850)
Rozalia Saulson
"Warmbrunn i okolice jego..."
Przewodnik po Cieplicach Śląskich Zdroju i Karkonoszach z 1850 r.


Skok z Kynastu.

Wiele odtąd minęło wieków, gdy lignickich Piastów dwór słynął pięknością i cnotą swej Pani. Giermek jej kochał ją namiętnie, a choć w głębi duszy ukrywał to uczucie, oczy mimowoli zdradzały tajemnicę serca. Odkąd księżna odgadła przyczynę głębokiego smutku mlodzieńca, stała się dlań z uprzejmej dawniej, surową. Tego długo znieść nie był zdolny biedny Franciszek de Chila, i gdy z okazyi uczty młodzież dworska bawiła się ćwiczeniami rycerskimi i doświadczaniem zręczności, - giermek księżnej wpiął się na mury zamku, ztamtąd na wieżę, podany puchar wina wychyliwszy za zdrowie tej którą kocha, wymieniając głośno imię księżnej, zeskoczył z wieży w przepaść.




(1946 r.)
Józef Sykulski
"Piastowski zamek Chojnasty koło Jeleniej Góry"


Piękna księżna i paź.

Ludwik, udzielny książę na Legnicy, miał piękną żonę, imieniem Elżbieta.
Elżbieta wiedziała, że córka jednej z jej dam dworu, Agnieszka, była zakochana w paziu jej męża, Franciszku Chyle, który unikał Agnieszki, choć ta nieraz mówiła mu, że go kocha. Pragnąc zbadać powód, dla którego Chyla jest obojętny na miłość Agnieszki Elżbieta spytała go raz o to, lecz otrzymawszy od niego krótką odpowiedź i wytłumaczenie: kocham inną kobietę! - przestała interesować się tą sprawą, choć intrygowało ją, dlaczego Franciszek nie chciał jej powiedzieć, co to za kobieta jest przedmiotem jego miłości.
Pewnego razu książę Ludwik udał się wraz z żoną w odwiedziny do zamku Chojnastego. W czasie przechadzki gości po dziedzińcu, panu zamku przyszła do głowy dziwna myśl, którą wypowiedział głośno wobec zebranych:
- Panowie! Wy, mężni rycerze i wy, młodzi paziowie! Każdy z was kocha kogoś, jakąś piękną zapewne kobietę, a nie każdy z was ośmiela się wypowiedzieć swej wybranej uczucia, jakie żywi dla niej. Kto z was jednak wdrapie się na szczyt tej oto wieży, będzie miał prawo publicznie wypowiedzieć imię tej, którą kocha!
Skorzystali z tego przywileju rycerze i paziowie, ale ani jednemu z nich nie udało się dosiągnąć szczytu wieży. Przyszła kolej na Franciszka. Nie zrażony niepowodzeniami swych poprzedników, zaczął się wdrapywać po stromych ścianach wieży, aby wreszcie dosięgnąć jej szczytu. Gdy stanął tam, wszyscy zaczęli głośno klaskać w dłonie w ten sposób wyrażając podziw dla swojego rodzaju zwycięzcy. Agnieszka płonęła z ciekawości, bowiem dopiero teraz miała się dowiedzieć, w czyją stronę skierował swe uczucia ukochany przez nią paź. Księżna zaś Elżbieta również pałała ciekawością, nie znosiła bowiem, jak wszystkie kobiety, tajemnicy.
Gdy nastąpiła cisza, bo wszyscy chcieli usłyszeć imię tej, którą kocha Chyla, ten zawołał jak mógł najgłośniej: - Kocham piękną Elżbietę, której imię niech mi wolno będzie pierwszy i ostatni raz wypowiedzieć publicznie bez tytułów, jakie odziedziczyła po swym mężu księciu Ludwiku, i jestem szczęśliwy, że mogę umrzeć w jej oczach!
To powiedziawszy Franciszek rzuca się z wysokiej wieży, aby znaleźć smierć w "piekielnej dolinie"...



(1956)
Tadeusz Steć
"Zamek Chojnik. Przewodnik - pamiątka."


LEGENDA O ZAKOCHANYM PAZIU

W czasie, gdy panią zamku Chojnik była Barbara Agnieszka, córka piastowskiego księcia z Legnicy, często przybywał do niej w odwiedziny jej brat Jerzy Rudolf ze swą piękną mał żonką Elżbietą. W orszaku Elżbiety znajdował się miody paź Franciszek Chyła, kochający się potajemnie w swej pięknej pani.
Pewnego razu w czasie uczty pani zamku ogłosiła, że kto z rycerzy lub paziów wyjdzie po murze na szczyt wieży, temu wolno będzie ogłosić imię pani swego serca i wychylić na jej cześć kielich. O zakończeniu tej dziwnej, rycerskiej próby tak opowiada nam Stęczyński w cytowanym już uprzednio poemacie ["Śląsk"]:

"...Młody  panicz,  dziedzic  okolicy
Przywiązał  się  do pięknej księżniczki
                              z Legnicy
Lecz   długo  serca  swego   skłonności
                                ukrywał
Aż  na   koniec  tak   znędzniał  jakby
                              dogorywał
Skołatany    myślami,  a    wzdychaniem
                                 tkliwy
Ujrzał się bez nadziei wielce nieszczę-
                               śliwy...
Więc  wyszedłszy  na wieżę wypił  lubej
                               zdrowie,
Skoczył  z  okna  -  i  życie zakończył
                          w parowie..."


(1990)
Jerzy Czajka
"Zamek Chojnik."


O zakochanym paziu.

Gdy na zamku Chojnik wraz z małżonką bawił książę na cześć dostojnych gości przygotowano wspaniałą ucztę oraz szereg rozrywek. Odbywały się turnieje, biegi, strzelanie z łuków i kusz, a każdego zwyciężcę nagradzano cennym upominkiem.
Dla upamiętnienia swego pobytu na zamku książę kazał napełnić winem szczerozłoty puchar, ustawić go na szczycie baszty i zapowiedział:
- Kto po zewnętrznej stronie baszty osiągnie jej wierzchołek, temu wolno będzie wmieść winem toast na zdrowie swojej ukochanej, a puchar w nagrodę otrzyma z rąk księżniczki.
Wielu śmiałków próbowało dokonać karkołomnego czynu, lecz żaden nie osiągnął celu. Gdy już zabrakło chętnych, do księżnej z prośbą o pozwolenie dokonania próby zwrócił się paź Chyła.
Szybko i lekko wspiął się po murze. Dotarł na szczyt baszty, ujął w dłoń puchar i zawołał:
- Głośno mogę wszem rzec co dotychczas głęboko w sercu skrywałem. Kocham księżnę. Piję jej zdrowie, a miłość i wierność, teraz własną śmiercią pieczętuję.
Z tymi słowami, dzierżąc w dłoni puchar, skoczył w czeluść Piekielnej Doliny.



(1999)
Krzysztof Kwaśniewski
"Podania dolnośląskie."


O zakochanym paziu.

ielka to była uroczystość i przepych nie byłe jaki roztoczył pan zamku na Chojniku, gdy sam władca, piastowski książę Ludwik zjechał doń w odwiedziny ze swego legnickiego dworu. A więc wydano wspaniałą ucztę i zamek ozdobiono, jak tylko można było najpiękniej, a dla rozrywki dostojnych gości dzielni, młodzi rycerze toczyli walki turniejowe, strzelali z kusz do celu, ścigali się na rączych koniach. Piękne damy i dwórki miłym okiem patrzyły na te popisy dorodnych młodzieńców, a ich uznanie i uśmiechy były największą dla. zwycięzców nagrodą.
Wraz z księciem Ludwikiem przybył na Chojnik i jego paź, Franciszek Chyla. Przybył nie tylko z obowiązku, towarzysząc swemu panu, ale i z ukrytą nadzieją, że uda mu się choć na chwilę zwrócić uwagę tej, którą nad życie od dawna miłował, pięknej Elżbiety, kasztelanki tego zamku. Ale cóż! niełaskawym okiem patrzyła córka wielmoży na tę miłość biednego, choć szlachetnego młodzieńca i tym większy smutek gościł w jego sercu.
Książę wdzięczny kasztelanowi za tak huczne i serdeczne przyjęcie zapragnął także sam przyczynić się do uświetnienia uroczystości. Wśród turniejowych zabaw powstał przeto i rzekł:
- Oto puchar szczerozłoty, a niech go postawią na najwyższym występie zamkowej wieży. Widzę tu wielu mężnych i silnych, który z nich na cześć swej wybranej potrafi wspiąć się na wieżę i puchar przynieść, niech go sobie w nagrodę swej odwagi zatrzyma na własność!
Wielu znalazło się chętnych, aby i przy tym niezwykłym ćwiczeniu spróbować swej siły i zręczności, ale żadnemu z nich nie udało się dosięgnąć celu.
Wówczas ku stromej ścianie wieży podszedł Franciszek. Zwinnie, jakby niewidzialną liną związany ze ścianą, jął się wspinać po załomach i występach muru i po chwili stał już na najwyższym występie. trzymając w dłoni swą nagrodę - złoty puchar. Ozwały się okrzyki podziwu i uznania. A on, wysoko nad widzami stojący, przemówił:
- Niech mi będzie wolno powiedzieć wobec wszystkich to, co od dawna w sercu kryłem: dla jejmościanki panny Elżbiety jest ten puchar, który wart jest jej służyć. A ja chcę już jeno moją miłość śmiercią przypieczętować!
I rzucił się z wysokości, na miejscu śmierć znajdując.



Aktualizacja: 2008-04-27